Urlop zbliża się wielkimi krokami. Już nie mogę się doczekać. No, ale jest jeszcze kilka spraw, które trzeba przed wyjazdem zamknąć i uporządkować. Jedną z nich są moje winogrona.
Był to drugi rok od kiedy zacząłem się nimi zajmować - jeszcze nie wszystko jest tak jak być powinno, ale sprawy, choć powoli, posuwają się w dobrym kierunku. W zeszłym roku zebrałem wiaderko - w tym prawie dwa. Jak na moje potrzeby w zupełności starczy.
Z racji tego, że nie wiem co to za odmiany - a znaczną część podejrzewam o bycie labruscą - poszukuję najlepszej formy zagospodarowania ich. Było już tłoczenie soku na zimno i robieni miodu (muszę rozlać - jest bardzo dobry, ale dziś brakowało czasu). Była fermentacja w miazdze i również robienie miody (jest zupełnie inny - ale idzie w dobrą stronę). W tym roku postanowiłem wrócić do nalewki, którą kiedyś robiłem. Wówczas jej nawet nie spróbowałem bo całość (1,5l) rozeszła się w formie podarunków - pamiętam, że była dość słodka i kobieca.
Na nalewkę poszło w sumie 3,5l 70% spirytusu - robiłem wg. znalezionego w którymś dodatku do GW przepisu (na ile starczyło mi miejsca i winogron). Odszypułkowałem i zalałem spirytem. Za 6 tygodni nalewy zleję, owoce zasypie cukrem - jakieś 0,5 kg na każdy litr uzyskanego nalewu. W dużym słoju przepis podstawowy - czyli bez dodatków. W butelkach - w jednej dodany kawałek kory cynamonu, w drugiej 4 ziarna kardamonu. W małym słoiku 5 goździków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz