1 maja - święto pracy - więc należało się poważnie zabrać do roboty. Ostatnie bardzo gorące dni pewnie negatywnie odbiły się na winie - stało w pokoju więc było mu ciepło. Drożdżaki w 3 dni zjechały z 10blg do 0blg i trzeba je było dokarmić - kolejna porcja 800g cukru + 2l wody (jak się okazało albo waga mnie okantowała albo w Biedronce wyjadają cukier z torebek grunt, że po rzekomych 750g dodanych poprzednio zostało 200g - zakładam optymistycznie błąd wagi). Blg skoczyło do 6 objętość ok 11l. Całość powędrowała do piwnicy by w nieco lepszych warunkach dofermentować do końca.
|
Pożegnalne foto |
Żeby nie było, że tylko tyle - zlałem moje miody trójniaki: z winogronami (5l), dziką różą (10l) i mieszanką dzikiej róży i głogu (5l). Wszystkie smakowite, ale fotki dam jak będą bardziej fotogeniczne. Przy okazji zbiłem szklaną rurkę do obciągu ... ale jakoś dałem radę i nie zassałem całości osadu - to mój największy problem w produkcji win i miodów...
Ostatkiem sił przelałem skromny litr ogonów z jesiennej brandy zaszczepionych rodzynkami i ziołami ... to akurat się w miarę szybko ułoży do filtracji więc jakoś w przyszłym tygodniu najdalej za dwa będę się mógł pochwalić :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz