Mimo, że dziś jest 1 kwietnia i Prima Aprilis to nie żart. Wracam do bloga, bo zaniedbałem go (a także swoją produkcję) na całe długie dwa miesiące. Dość już tego i obiecuję poprawę.
Miałem pewną ilość niezbyt udanej ziołowej rodzynkówki zrobionej rok temu na cukrówce zaprawianej winogronami. Żal było wylać więc stało sobie i czekało na jakieś działania. Najpierw myślałem o zrobieniu zaprawki do przepalanki wg Cieślaka, ale czas płynął a zaprawki nie wstawiłem. Miałem też w kuchni butelkę mołdawskiego Muscata - która służyła mi za wałek do ciasta. Ponieważ zrezygnowałem z glutenu to i wałek nie był potrzebny. Rodzynkówka mocna i ostra, wino słabe i półsłodkie... raz się żyje.
Przegryzało się tydzień. Prawie tydzień już próbuję to przefiltrować na kryształ i idzie bardzo opornie. Na szczęście zostało widoczne na zdjęciu 0,7l, które najpierw ile będę mógł zleje. To co się wytrąciło to jak podejrzewam ścięta białko, które było obecne w winie. Prezentuje się całkiem ciekawie, ale jednak nie na tyle apetycznie by podawać je w kieliszkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz