Było pracowicie - choć nie będzie fotek. W niedzielę po 13 dniach zabutelkowałem Witbiera. Wyszło go trochę mniej niż się spodziewałem - 18l. Podsumowując tamto zacieranie to kompletna porażka. W smaku dziwny. Chyba przesadziłem nieco z curacao - wyczuwalna jest pomarańcz, ale tak naprawdę coś więcej będzie można powiedzieć dopiero za dwa tygodnie jak się nagazuje i poda się go dobrze schłodzonego. Chyba sobie nie odmówię przyjemności (mam nadzieję) i otworzę sobie jedno na urodziny.
Przy okazji po raz pierwszy płukałem i zebrałem gęstwę. Mam zamiar wykorzystać grzybki przy kolejnym warzeniu - tym razem chyba Belgian Pale Ale. Dostałem butelkę do spróbowania, więc będę wiedział czy ten typ mi smakuje czy też nie. Jak się ze wszystkim uwinę i przede wszystkim zabezpieczę odpowiednią ilość butelek, to powinienem w długi weekend powalczyć.
Z nieco drżącym sercem zlałem wino żytnio-daktylowe. Pływała po nim dziwno nieco śluzowata błona, ale w smaku było normalne. Po prostu młode wino. Postanowiłem zasiarkować i zobaczę co się stanie. Jeśli to infekcja to po hauście powietrza wybuchnie, ale po cichu liczę, że to po prostu zawiesina z pyłku kwiatów czarnego bzu. Pożyjemy zobaczymy.
Ostatnia kwestia - w niedzielę robiłem krem z białego wina. Wykorzystałem moje wino z kiwi - muszę dodać, że z pewnymi obawami bo wino nie nabrało żadnych dodatkowych walorów smakowych. O dziwo w kremie całkiem się sprawdziło. Powiedziałbym, że w połączeniu z miodem wzbogaciło krem o dodatkowe posmaki, zupełnie niezauważalne gdy się je pije. Wygląda na to, że będzie to moje wino kulinarne a ten deser na jakiś czas zagości jako stała pozycja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz