piątek, 21 listopada 2014

Z czym [szczym?] na Putina - vol.9

Dziś będzie trochę nietypowo - bo będę opisywał polski cydr, który ma producenta, ale nie ma nazwy i nie da się go kupić w żadnym sklepie. Skąd więc go mam - dostałem w prezencie od Maćka - gr000bego z forum Alkohole Domowe. Prawdziwy domowy cydr - a raczej cydry bo będą dwa...

Pierwszy jaki spróbowałem to dla mnie wynalazek. Programowo nie kupuję mieszańców tylko 100% jabłka a tu niespodzianka bo nalewam a cydr jest czerwony. Mocno nagazowany, piana o dużych pęcherzykach dość szybko opada. W zapachu niepodzielnie króluje porzeczka. W smaku cóż... porzeczka nie jest moim ulubionym owocem. Pierwszy łyk i aż zęby zaczęły mi zgrzytać od kwasu - tak mam po porzeczkach (zwłaszcza czerwonych) i nie jest to przyjemne uczucie. Co prawda w cydrze była czarna, ale umówmy się - porzeczka to porzeczka. Jak się trochę odgazowało to było dla znośniej - ale i tak resztę piła żona - jej smakował.


Drugi cydr to już bez niespodzianek czyste jabłka. Ale proszę państwa co to za jabłka... poezja. Znowu mocne nagazowanie, wysoka piana jak przy piwie - drobne pęcherzyki i choć opada to do samego końca została jej niewysoka warstwa. Już sama piana pachnie i smakuje cudownie - jak soczyste kwaśne jabłko - szara albo złota reneta. W smaku to samo i nawet nie wiem czy lepiej się go piło zaraz po nalaniu - gdy wysokie nasycenie szczypie w język i podbija wrażenie świeżości i kwasowatość, czy jak troszkę się odgazował i nabrał ogłady, Absolutnie bez dwóch zdań najlepszy cydr jaki piłem na ojczystej ziemi, który po prostu wgniata w ziemię krajową konkurencję i może śmiało konkurować na rynkach świata.

Na takie cydry nie szkoda jabłek za to szkoda go wysyłać do Wołodii - na taki cymes po prostu nie zasługuje. Szkoda, że rodzimi producenci nie biorą przykładu z Maćka - jeśli któryś czyta to mogę przekazać kontakt i myślę, że Maciek mógłby was nauczyć robić cydr, prawdziwy cydr a nie płynne landrynki.

Chapeau bas Maćku - jakby to powiedzieli Francuzi.


czwartek, 20 listopada 2014

Le Beaujolais nouveau est arrivé ! AD 2014

Listopad, za oknem robi się już naprawdę nieprzyjemnie - ciemno, zimno i pada. W sklepach czuć już nastrój świąteczny - coraz więcej kiczu na wystawach i ulicach. I to właśnie w listopadzie przypada święto młodego wina Beaujolais nauveau. To wino to majstersztyk marketingu - lekkie, czerwone, kwaśne. Bez zbędnej snobowania się, mało kto powie, że to smaczne wino. Z lekkimi filetowymi refleksami, który mi się kojarzy z nadmanganianem potasu i gencjaną - takie wspomnienia młodości, gdy człowiek nie myślał o piciu wina. 
Od 2012 kupuję beaujolais Jospeh'a Drouhin'a i muszę powiedzieć, że nigdy się nie rozczarowałem - wbrew rozsądkowi butelka na dwie osoby to idealna ilość, którą wypija się przyjemnie. I choć rok 2014 nie był dobry - był zły, naprawdę zły - to wino jest zaskakujące - z wyraźnym aromatem i posmakiem skórki bananowej, niezbyt cierpkie. I choć wiem, że ulegam magii marketingu to nie żałuję tych 38 PLN co roku na butelkę.

Le Beaujolais nouveau est arrivé ! jak mawiają żabojady - bożole nuvo dotarło - więc wasze zdrowie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...