czwartek, 26 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach

Oj dawno nic nie napisałem, ale grudzień z powodu różnych zawirowań nie był najlepszym miesiące by oddawać się hobby nie mówiąc już o jakimś jego dokumentowaniu. Krótkie podsumowanie tego co się wydarzyło:
  1. Dunkelwaizen i Belgian Pale Ale oczywiście były konsumowane. Belg to chyba moje najlepsze piwo - czas dobrze mu zrobił - ładny kolor i klarowność, dobra zdecydowana goryczka. Dunkel niestety chyba coś w butelkach złapał i jakiś kwaśny jest.
  2. Poczyniłem kolejne kroki na drodze do zwiększenia wybicia - przyszły pompy oraz rura na wkład - niestety nie było czasu na dalsze działania
  3. Tradycyjnie przygotowałem jakieś małe upominki dla współpracowników. W tym roku bathub gin, porterówka oraz aroniówka - mam nadzieję, że będą smakować.
  4. Winogronowe nalewki bardzo ładnie rozpuściły cukier będą do zlania. Pigwa w tym roku kompletnie nieudana - poskąpiłem bo było trzeba kupić jej dwa kilo.
Tyle się działo na froncie hobbystycznym - jak widać niezbyt wiele. Większość czasu pochłonął portal, który wreszcie udało się skończyć. W połowie grudnia zadebiutowała strona według autorskiego pomysłu mojej żony. Długo to trwało, ale w końcu udało się nam dojść do tego miejsca, w którym chcieliśmy się znaleźć. Zapraszam wszystkich do czynnego korzystania z portalu www.fitbuk.pl . Zgodnie z moją obietnicą z facebooku - jak wyjdziemy w 2014 roku na plus zorganizujemy imprezę, której zostanę sponsorem :D

wtorek, 26 listopada 2013

Nalewka z ciemnych winogron

Małe podsumowanie poprzedniego - nieco leniwego tygodnia. Było beaujolais nouvea - całkiem niezły rocznik się trafił moim zdaniem. Spotkanie z tej okazji wypadło nieco skromniej - nadal mam jedną butelkę bożole... Wydarzeniem było otwarcie kiwi - tego niedobrego, pustego co siedzi w butelkach. I chyba jeszcze posiedzi bo dobrze mu to robi. Było znacznie smaczniejsze niż pół roku temu.

Przetrzymałem troszkę nalewkę z winogron nad owocami - myślę, że bez żadnej szkody dla niej. Dziś zlałem i owoce zasypałem cukrem. Pierwsze obserwacje smakowe - dodatek cynamonu i kardamonu był strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Aż żałuję, że będę miał pewnie raptem 0,7l każdej wersji bo obie są świetne - w zasadzie już byłyby do picia nawet bez dosładzania. Smaki bardzo ładnie się wkomponowały. Goździki - trochę ciężkawe. Może za dużo ich dałem? Myślę, że jeszcze może z nich wyjść coś ciekawego, ale jak na razie pewne rozczarowanie. Nalewka bez dodatków nierówna - początkowo podła w smaku (część zlewana z nad winogron) potem idzie już w lepszą stronę. Na razie  owoce zasypałem 100g cukru na każde 0,5 nalewu który zlałem. Nie chciałbym, żeby cukier przykrył wszystkie smaki. Myślę że ok Mikołajek będę mógł łączyć nalew z syropem to powiem coś więcej.

czwartek, 14 listopada 2013

Trójniak winogroniak

Zapowiadałem porządki a tu ciężko się zabrać - a na poważnie byłem w pewien sposób zlimitowany ilością naczyń do których mógłbym zlewać. Poza tym ostatnimi czasy zrobiło się obficie w różne ciekawostki - pozyskane drogą wymiany trunki kolegów Walda i Gr000bego z forum http://alkohole-domowe.com/forum oraz prezent od Janka Okowity w postaci próbki jego nowej linii produktów, które jak tylko starczy cierpliwości mojej żony opiszę.
Wracając do sedna mam dwa trójniaczki gronowe, robione na tych samych surowcach, ale różniące się sposobem nastawu. Jasny jest na soku tłoczonym na zimno, ciemny na moszczu z fermentacji w miazdze. Odmiana, albo raczej odmiany, winogron znane i już prezentowane. 
Jasny ma 2 lata i wreszcie poszedł do butelek. Długo zrzucał osad, ale warto było czekać. Smakuje jak dobry aszu. Ciemny stoi rok - to było chyba jego trzecie zlanie. Nadal jest ostry w smaku, ale się układa - widać (a raczej czuć) po nim kolosalną zmianę na plus. W sumie przy odrobinie samozaparcia i pewnej ilości butelek można by go było niedługo butelkować, ale dam mu jeszcze roczek spokoju a może dłużej. Niestety moje winogrona muszą mieć dużo kwasu i mają specyficzny smak, który dopiero zanika więc trzeba się uzbroić w cierpliwość. Na pewno będzie to trunek specyficzny i dość ciężki - nie taki słodki i pewnie lekko piekący  w język. Pożyjemy popijemy.

sobota, 2 listopada 2013

Wino daktylowe, trójniak wiśniowy - listopad miesiącem porządków w piwnicy cz. 1

Po szczytnym hasłem Listopad miesiącem porządków w piwnicy po raz kolejny przekopię i przeleję wszystko co mi tylko wpadnie w ręce. Na pierwszy ogień tak jak w temacie wino daktylowe - drugie zlanie i pierwsze zlanie trójniaka wiśniowego.
Daktylowemu nie wiele brakuje do klarowności - ze 2 obciągi, ale pewnie skończy się na tym, że zabutelkuje i podam na beaujolais (najwyżej będę filtrował przez watę). W zapachu specyficzne. W smaku landrynkowe. Żonie nie bardzo smakuje (za mało smaku za dużo aromatu) wg mnie da się pić. Zaszczepiłem płatkami dębowymi - czasem robią cuda - a w tym roku święto wina późno...
Wiśniak - co tu dużo mówić - gruby osad na dnie wiaderka, po zlaniu po 24h kolejne 2 cm. Ładnie pachnie, dosyć mocny i dosyć słodki - chyba trochę za słodki., W mieszkaniu co prawda bardzo powoli, ale fermentował więc liczę, że jeszcze zejdzie. Też dodałem płatków dębowych a jak będę miał czas to jeszcze w tym roku raz go zleję.
Fotki nie szczególne, ale co tam...

poniedziałek, 28 października 2013

Dunkelwaizen

Zacieranie
Dostałem gęstwę, dostałem brakujący słód, miałem wolną niedzielę... szkoda nie skorzystać z okazji. Zgodnie z planem na zakończenie roku czyszczę magazyn, więc na pierwszy ogień idą pszeniczniaki - ciemny oraz klasyczny. Żeby ciemny był naprawdę ciemny to troszkę mu niestety koloru brakuje, ale ja nie jestem jakimś wielkim fanem posmaków z piw ciemnych, więc myślę, że w sumie dla mnie to wyjdzie na plus. 

Zasyp:

  • Strzegom Pszeniczny - 2,25 kg
  • Strzegom Pilzneński - 1,0 kg
  • Strzegom Monachijski II - 1,0 kg
  • Strzegom karmelowy 150 - 0,140 kg
  • Strzegom Czekoladowy jasny - 0,100 kg
  • Sybilla - 25g
  • Drożdże Wyeast 3068
Chmielenie
Zacieranie:
  • 42 - 15 min
  • 52 - 15 min
  • 62 - 30 min
  • 72 - 30 min
  • 79 - 10 min
Wysładzanie: młóto zalane 15l wody - wymieszane spuszczone

Chmielenie:
  • 60 min - 25g Sybilla
W sumie zadowolony jestem - mimo, że Dunkel powinien być nieco ciemniejszy. Filtracja poszła całkiem sprawnie - podobnie jak całe zacieranie. Gdyby nie to, że zapomniałem podczas chmielenia dokręcić oplot to powiedziałbym, że wszystko było perfekkt.

Wyszło pewnie ok 20-21l blg 12 do tego z chmielin ok 1l na rezerwę.

Przelanie do fermentatora


poniedziałek, 21 października 2013

Skarby jesieni

Głóg
Nie pamiętam czy wspominałem, ale z uwagi na jakąś kompletnie nieprawdopodobną ilość prawdziwków zebranych ostatniego dnia w Czechach, z urlopu wróciłem z suszarką do owoców. A że mamy naprawdę wspaniałą polską złotą jesień, to wstyd nie korzystać z pogody i nie nazbierać sobie wspaniałych jesiennych dzikich owoców. W sobotę walczyłem i dzielnie obrywałem w parku głóg, oraz dziką różę - zarówno rosa canin jak i roa rugosa. Wszystko płuczę, czyszczę a następnie wrzucam do suszarki. W długie zimowe wieczory mam w planach likier głogowy, nalewkę z dzikiej róży. Głóg na pewno przyda się jeszcze jako dodatek do zaprawki do tarniówki a pewnie i jarzębiaka. Jarzębina stała się teraz moim celem numer dwa - bo niestety myślę, że tarniny w moich okolicach nie znajdę. Przy okazji ususzyłem dwa kilo węgierek - jak suszyć to na całego. 

Rosa canin
Rosa rugosa

sobota, 12 października 2013

Dla Kasi i Kuby

Po nastawieniu pigwówki muszę się przemóc, żeby zacząć zlewać wina i miody, ale strasznie mi się nie chce tego robić. Dlatego dziś będzie troszkę odejdę od tematu.

Skoro się nie pochwaliłem wielkim sukcesem to jak łatwo się domyślić nie stanąłem nawet na pudle. Od dawna wiedziałem, że nawet nie udało mi się przejść do decydującej fazy konkursy, ale bardzo ciekaw byłem tego co dostanę - każdy miał dostać metryczkę. 8.10 - czyli cztery dni temu - dostałem kartę ocen mojego Witbiera z I Warszawskiego Konkursu Piw Domowych. I muszę powiedzieć, że poczułem zażenowanie. I nie chodzi nawet o meritum tej metryczki - które dla mnie jest zaskakujące, ale może mój chamski smak i węch nie był w stanie wykryć w innych butelkach ani lizolu ani szpitala ani truskawek. Chodzi raczej o formę załatwienia sprawy. Eliminacje i konkurs były prawie miesiąc temu. Po miesiącu dostaje skan niechlujnie wypełnionego świstka, którego nie jestem w stanie do końca odczytać. Sam nie piszę ślicznie i rozumiem, że na eliminacjach można robić wszystko na szybko, żeby było - i jakbym dostał na gorąco taki skan to nie miałbym uwag. Ale po miesiącu można było to doprowadzić do jakiegoś ładu. Chciałbym też przeczytać - np. w mailu - podziękowanie, że wziąłem udział w konkursie, że zapraszają mnie za rok i że mam się nie przejmować, że piwo odrzucone tylko warzyć dalej - ale ja się robię czepliwy...



Druga kwestia dużo przyjemniejsza. Dziś koleżanka z pracy brała ślub. Dostali od nas skromny prezent, który całkiem ładnie się prezentuje i mam nadzieję, że przyniesie im trochę frajdy. Zdjęcie na szybko to trochę krzywo.


Katarzyno, Jakubie wasze zdrowie - żebyście mieli wiele okazji do wznoszenia toastów.

środa, 9 października 2013

Resztkowa pigwówka

Zgodnie z zapowiedziami wzmożonej aktywności porządki w piwnicy trwają. Znaczna część zalegających płynów, które nie bardzo nadawały się do konsumpcji, została w magiczny sposób zamieniona na bazę dla pysznych nowych napitków. Stary wypsot winogronowy nachodzi już - co zostało opisane (jak na razie całkiem zachęcająco to wygląda) dobrałem się też do wypsotu z resztek ponalewkowych. Ładnie w sumie się ułożył zapachowo, ale decyzja zapadła. Kupiłem kilogram pigwy - 3l psotki 75% i jazda. Tradycyjnie palce pocięte, cała kuchnia w pestkach, ale to naprawdę śliczny widok i cieszy serce domowego producenta. Pod koniec października zleję dosłodzę miodem (myślę, że to będzie lepsze połączenie niż przy dosładzaniu cukrem) - ot klasyczna pigwówka. Jak jeszcze jakieś owoce się trafią (może od teścia) to dorzucę bo miejsca trochę jest. Pigwę potem mam zamiar jeszcze raz zalać i i potrzymać z przyprawami (goździki, cynamon i kardamon) - może wyjdzie z tego wódeczka, może likierek - puszczę wodze fantazji.

niedziela, 6 października 2013

Wino żytnie v.1 - infekcja tlenowcem

Urlop się skończył, jesień zbliża się wielkimi krokami więc najwyższa pora zabrać się znowu intensywnie do pracy. Tak, tak - oznacza to, że wpisów będzie więcej niż ostatnio. Dzisiaj mała informacja dla osób śledzących losy wina żytniego. Wino złapało infekcję tlenowcem. Prawdopodobnie wzięła się ona z długiego trzymania nastawu w wiaderku fermentacyjnym (zapewne też z dostępem do tlenu). Z początku myślałem, że to może pyłek z dodanych suszonych kwiatów czarnego bzu. Zlałem więc wszystko do balona "pod szyjkę" zasiarkowałem i pojechałem na urlop. Niestety infekcja rozwijała się dalej. Ostatecznie wino trafiło do termouszlachetniacza. I w zasadzie jest to przypieczętowanie decyzji o zaprzestaniu produkcji win. Mam jeszcze 3 balony 10l z suszonym czarnym bzem, winogronami i daktylami. Sukcesywnie będę zlewał i decydował co dalej. Może jeszcze wstawię sobie jakiś mały nastawik z soku z kartonu - coś jak WOW, ale nic dużego już nie planuję. Zbyt dużo czasu mija i zbyt niepewny efekt. Co oczywiście nie oznacza, że zamykam bloga - w końcu domowy alkohol nie kończy się na winie :D
Dla ciekawskich dorzucam fotkę infekcji tlenowcem w pełnej krasie - lekko wstrząśnięta nie zmieszana
.

wtorek, 1 października 2013

Belgian Pale Ale

To zaległość jeszcze z przed urlopu. Jakoś nie było czasu, żeby się zebrać i wrzucić. W krótkich słowach chodzi o Belgian Pale Ale (BPA), które udało mi się uwarzyć na resztkach gęstwy Belgian Ardennes. Żeby wiedzieć, czy to piwko dla mnie, nawet wcześniej kupiłem sobie Belga z Lwówka Śląskiego i po uznaniu, że jest całkiem całkiem - zabrałem się do roboty. 

Wzorowałem się na przepisie kolegi Undeatha z piwo.org - BPA przepis nr 73 - nieco zmieniłem chmielenie oraz dodałem mech irlandzki. Była to też pierwsza warka, na którą słody samodzielnie śrutowałem. Ostatecznie było tak:

ZASYP:
Surowce
  • Strzegom Pilzneński - 2,8 kg
  • Strzegom Pale Ale - 2 kg
  • Strzegom karmelowy jasny 30 - 0,250 kg
  • Caraamber - 0,250 kg
  • Sybilla - 40g
  • Stary zleżały chmiel Marynka albo Lubelski) - 30g
  • Drożdże Belgian Ardennes V pokolenie (po Witku)
ZACIERANIE:
  • 62 - 30 minut
  • 72 - 60 minut
  • 79 - 5 minut
WYSŁADZANIE - 15l wody po spuszczeniu brzeczki przedniej wymieszana  odfiltrowane.

Wysładzanie
Zacieranie











CHMIELENIE:
  • 60 minut - Sybilla 20g
  • 30 minut - nieznany chmiel 30g
  • 10 minut - Sybilla 20g + mech irlandzki
Po raz pierwszy robiłem warkę rano - to dobra droga. Wszystko poszło w zasadzie wzorowo i chyba po raz pierwszy nie było żadnych problemów (nie licząc tego, że jak się okazało cukromierz przekłamuje o 2-2,5blg i trochę zamieszania było z podłączeniem chłodnicy). 
Po zatarciu i przełożeniu zacieru do kadzi filtracyjnej - myję kociołek i grzeję w nim wodę do wysładzania. Przelewam na raz całość i zaczynam grzanie przedniej brzeczki. Idzie wszystko całkiem sprawnie. 

Już w fermentatorze
Gęstwa

Po 2 tygodniach piwo zostało zabutelkowane i trafiło do piwnicy - było bursztynowe, młode smakowało mocno kwiatowo i było naprawdę ładnie sklarowane. Niedługo będą pierwsze testy.

Dezynfekcja





niedziela, 22 września 2013

Piwo, piwo i po piwie

Obecnie jestem na urlopie we wspaniałym piwnym kraju - Czechach. W drodze na wycieczkę w tamtejszym Lidlu zobaczyłem pakiet 8 piw Postrizynskie Lezaky, które postanowiłem kupić jako pamiątkę. Prócz tego kupiłem luzem 4 piwa i jakieś drobiazgi. 
Dojechałem do malowniczo położonej miejscowości Ruzova i poszliśmy z żoną na wycieczkę w stronę ruin młynów. Należy zaznaczyć, że specjalnie po to przyjechaliśmy, bo sam szczyt Ruzovski Vierch zdobyliśmy w trakcie deszczu dwa dni wcześniej, ale do młynów nie dotarliśmy bo nam się szlaki pokręciły.
Wycieczka trwała dobrze ponad 4 godziny - bo po drodze trochę zbieraliśmy grzybów. Samochód stał gdzie miał stać,wszystko było ok więc wróciliśmy spokojnie do naszej bazie w Tisie. Otwieramy bagażnik a tam ewidentnie rzuca się w oczy brak kartonu z piwem... nie ma też bananów (mało dojrzałe sztuk 6) oraz batoników (4 sztuki - produkcja polska). Natomiast 4 piwa, 2 pomidory oraz woda zostały...
Jednak w Czechach też są buce, ale w porównaniu z naszymi rodzimymi bucami przynajmniej miłe buce - włamują się komuś do samochodu (właściwie do bagażnika), ale na osłodę jednak mu coś zostawiają.

sobota, 14 września 2013

Winobranie - nalewka z domowych winogron

Urlop zbliża się wielkimi krokami. Już nie mogę się doczekać. No, ale jest jeszcze kilka spraw, które trzeba przed wyjazdem zamknąć i uporządkować. Jedną z nich są moje winogrona. 
Był to drugi rok od kiedy zacząłem się nimi zajmować - jeszcze nie wszystko jest tak jak być powinno, ale sprawy, choć powoli, posuwają się w dobrym kierunku. W zeszłym roku zebrałem wiaderko - w tym prawie dwa. Jak na moje potrzeby w zupełności starczy.
Z racji tego, że nie wiem co to za odmiany - a znaczną część podejrzewam o bycie labruscą - poszukuję najlepszej formy zagospodarowania ich. Było już tłoczenie soku na zimno i robieni miodu (muszę rozlać - jest bardzo dobry, ale dziś brakowało czasu). Była fermentacja w miazdze i również robienie miody (jest zupełnie inny - ale idzie w dobrą stronę). W tym roku postanowiłem wrócić do nalewki, którą kiedyś robiłem. Wówczas jej nawet nie spróbowałem bo całość (1,5l) rozeszła się w formie podarunków - pamiętam, że była dość słodka i kobieca.
Na nalewkę poszło w sumie 3,5l 70% spirytusu - robiłem wg. znalezionego w którymś dodatku do GW przepisu (na ile starczyło mi miejsca i winogron). Odszypułkowałem i zalałem spirytem. Za 6 tygodni nalewy zleję, owoce zasypie cukrem - jakieś 0,5 kg na każdy litr uzyskanego nalewu. W dużym słoju przepis podstawowy - czyli bez dodatków. W butelkach - w jednej dodany kawałek kory cynamonu, w drugiej 4 ziarna kardamonu. W małym słoiku 5 goździków.



czwartek, 5 września 2013

Rozczarowania i niespodzianki

Jestem nieco podziębiony to i zmysły nieco mam przytępione, ale jak na spacerze w śmiesznym małym sklepie z alkoholami na nowym osiedlu zobaczyłem bardzo fajny wybór piw oraz dwa rodzaje cydru to nie mogłem sobie odmówić przyjemności i kupiłem.
Na pierwszy ogień do testów - i dobrze - poszedł MontRoyal Apple Cidr. Napój od początku budził moje wątpliwości - malutka butelka tylko 275ml oraz żadnej wzmianki o składzie. Rozlany, jasnym, słabo nagazowany, zupełnie bez piany. Smak i zapach - pierwszy łyk całkiem pozytywny - czuć jabłka, potem refleksja, że te jabłka są w smaku takie jak sok jabłkowy w kartonach, a później to już szkoda gadać. Czasem nachodzą mnie myśli, że moja skłonność do próbowania cydrów w Polsce odbija się niekorzystnie na moim zdrowiu. 
Drugim cydrem był Green Mill Cider - zrobiła go Kampania Piwowarska. Nie spodziewałem się niczego dobrego - choć jak przeczytałem etykietkę to jakiś promyk nadziei się pojawił - sok + drożdże cydrowe + siarczany (to rozumiem). Cydr po nalaniu zrobił dużą pianę, która szybko opadła. Pachniał lekkim winem. Smakował o dziwo całkiem całkiem, zresztą co tam będę ściemniał - smakował naprawdę w porządku. Daleko mu co prawda do cydrów normandzkich a i Stassen był od niego lepszy, ale wstydu nie ma. Jak ktoś chce spróbować cydru, może śmiało kupić - nie będzie zawiedziony.


poniedziałek, 2 września 2013

Witbier - degustacja

Oczywiście jestem nieco spóźniony - jak ostatnio ze wszystkim. Pierwsza degustacja była już ze dwa tygodnie temu, ale co tam. Pierwsza i druga butelka smakowały dziwnie - musiałem przyzwyczaić się do tego specyficznego nieco kwaśnego smaku. Jak otwierałem Witka po raz trzeci z kolegami przy okazji transmisji meczu zebrałem pochwały, że całkiem nieźle mi te piwka wychodzą. 
Ostatnia degustacja miała miejsce z żoną. Zaraz po otwarciu pierwszy zapach jest bardzo kolendrowy. Pierwszy łyk dość kwaśny. A później dzieje się coś co mi jest trudno wytłumaczyć. Raz piwo pachnie kolendrą a raz kwasowością, raz jest bardziej kwaśne raz lekko pomarańczą smakuje. I to wszystko przy piciu piwa z jednej butelki - bardzo fajnie się te smaki i zapachy przeplatają i uzupełniają a całą kompozycja jest bardzo odświeżająca. Do tego stopnia nam posmakowało, że żona wydała werdykt, że to moje najlepsze piwo jakie piła.
Mimo fatalnego zacierania jestem naprawdę bardzo zadowolony z efektów - zwłaszcza po tym jak odkryłem, że mój aerometr szpetnie przekłamuje o 2 a może nawet 2.5 blg. Oznacza to że Witek nie miał jakiś marnych 8,5 blg tylko zupełnie akceptowalne 10,5 - 11.
Jestem z niego tak zadowolony, że zamierzam go wystawić w I Warszawskim Konkursie Piw Domowych - a co.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Cydr Lubelski

Dostrzeżony w Tesco, kupiony w Auchan, cena 9,90 za litr - Cydr Lubelski - szumnie zapowiadany jako ten, który ma stworzyć wzorzec polskiego cydru. Na każdym kroku powtarzam, że moje chamskie podniebienie wiele zniesie i na pewno nie dostrzega subtelnych niuansów smakowo - zapachowych, którymi zachwycają się eksperci i smakosze, ale to już zbyt wiele nawet dla mnie.
Długo spieraliśmy się z żoną co do tego czym Lubelski smakuje - ona obstawiała polopirynę, ja po długim zastanawianiu się, wąchaniu oraz zapoznaniem się z etykietką (na której są w zasadzie same bzdury i prawie żadnych informacji) stawiam na siarkę. Przez moment, gdzieś między drugim a trzecim łykiem, miałem jeszcze ulotne skojarzenie z zielonymi jabłkami Granny Smith  (a raczej ich skórką) - które chyba nawet znajdują się na etykiecie - ale po czwartym mi przeszło.
Więcej nie ma co pisać - zapłaciłem za niego podwójnie - pierwszy i ostatni raz i chcę o nim jak najszybciej zapomnieć (a zostało mi niestety jeszcze 1/3 butelki na jutro).
Pocieszające, że nie tylko ja mam takie odczucia Inna recenzja


niedziela, 25 sierpnia 2013

Trójniak wiśniak

W tym roku jakieś fatum nade mną wisi. Pulpa wiśniowa do wywalenia, wino żytnie chyba ma infekcje i siarkowanie mu nie bardzo pomogło a teraz jeszcze perypetie z kolejnym podejściem do wiśniaka.

3kg wiśni - niestety już nie takich fantastycznych jak poprzednio postanowiłem potraktować sokownikiem. Wiem, że to dość kontrowersyjna metoda, ale czytałem, że do wiśni można ją z powodzeniem stosować. A więc wiśnie bez drylowania w maszynę i na gaz... no i czekałem i czekałem. Niby miało trwać godzinę do dwóch a trwało prawie dwa razy dłużej - i jeszcze wiśnie musiałem odciskać - może problemem było to, że nie drylowałem ich? W każdym razie wycisnąłem z nich te 2l soku.

Jak wiśnie były traktowane parą ja zacząłem odważać miód. W planach miał być czwórniak - no i zaczęło się robić zabawnie. Dawno brzeczki nie przygotowywałem, ale nie wiadomo czemu wyszło mi, że na 10l potrzebuję 3,3l miodu. Potem sobie ubzdurałem, że litr waży 1,8 kg - no i odważyłem 3,3l czyli wg. "moich" wyliczeń 6kg. Następnie przypomniałem sobie, że czwórniak to jednak powinno być 2,5l miodu a kolega skorygował, że powinienem mnożyć przez 1,4kg. Szkoda, że już zacząłem mieszać miód z gorącym sokiem - może mógłbym jeszcze wprowadzić jakieś poprawki - a tak poszły konie po betonie. Postanowiłem jedynie zwiększyć objętość wody i tak ostatecznie brzeczka miała skład - 2l soku wiśniowego, 4l miodu i 6l wody.

Uwodniłem moje przeterminowane drożdże Enartis Red Fruid dodałem i poszedłem spać - po 24h powinna wystartować fermentacja a tu nic, po 36h nic... Po 48h zacząłem mieszać brzeczkę - pewnie mało w niej tlenu było i dodałem drugą porcję drożdży. Odczekałem kolejne 36h i ponieważ fermentacja nie ruszyła pojechałem kupić świeże drożdże - Enartis EzFerm - paczka 5g - po 24h od zadania wystartowały - kamień spadł mi z serca - teraz tylko trzymać kciuki za nie.


wtorek, 20 sierpnia 2013

Zaprawa orzechowa - zlanie

Minęło półtora miesiąca od zalania orzechów. Nalew zmienił kolor z zielonego na złotobrązowy. Nie widać tego na zdjęciach ale tak jest. Zlałem półlitrową butelkę pod sam korek - jeszcze coś na dnie w słoiku zostało. Resztę - mimo, że Cieślak o tym nic nie pisze - zasypałem 4 łyżkami cukru by wyciągnąć z orzechów jak najwięcej. Myślę, że razem będzie tego 600-650 ml i wystarczy na zrobienie 2l nalewki. Wydaje mi się, że 100 ml sobie odleję i będę w niewielkich ilościach używał do poprawiania smaku i koloru innych nalewek. To po prostu niesamowite, jak esencja orzechowa barwi. Przy czyszczeniu lejka zostało w nim kilka kropli zaprawki a zabarwiła na piękny koniakowy kolor wodę o objętości niewielkich szklanki - byłem pod wrażeniem. 
Teraz zaprawka powędrowała do piwnicy. Na koniec sierpnia połączę oba nalewy a wódeczkę nastawię jakoś na przełomie listopada i grudnia. Myślę, że na Wielkanoc 2014 roku będzie do pierwszych prób. Na zachętę fotki zaprawki 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wiśniowe wzloty i upadki

Kończy się sezon na wiśnie i jest to najlepszy czas na zakup tych owoców. Wiśnie są już bardzo ciemne, bardzo słodkie po prostu najlepsze by z nich robić różnego rodzaju dobrocie. Ja kupiłem nieco ponad 5kg pod Halą Mirowską z przeznaczeniem na nalewkę oraz jako dodatek do czwórniaka.



Porcję do czwórniaka - podkusiło mnie przyznaję się bez bicia - postanowiłem przefermentować krótko w miazdze. Nie drylowałem wiśni, lekko je rozbełtałem mieszadłem, trochę pogniotłem, zaprawiłem piro, dodałem wrzącej wody, pektopol i jak ostygło zaszczepiłem drożdżami. Przed chwilą wpadłem na to że mieszadło powinienem odkazić - ale już po ptakach. Upał jaki był wszyscy widzieli no i pulpę szlak trafił - tak mi się przynajmniej wydaje. Nie będę ryzykował nastawu i wylałem wszystko do kibla :(

Na szczęście lepiej mi poszło z nalewką. Co prawda będzie ona w tym roku nieco oszukana - dałem raptem kilogram - może półtora kilograma wiśni - ale mają one za zadanie uratować niezbyt udany rozcieńczony do 40% destylat. Oczywiście najpierw planowałem dokupić z kilogram, ale tak jakoś wyszło, że się nie zeszło. Do wiśni dałem miód wszystko odstawiłem by ładnie zaczęło fermentować na dzikich drożdżach. Po 5 dniach jak już wszystko naprawdę ładnie pracowało zalałem destylatem. Wiem, że produkt nie będzie przesadnie mocny - liczę na jakieś 25-30%, ale wzmocnić i doprawić innymi smakami (np wyciąg z wanilii, albo zaprawka do przypalanki) będę miał jeszcze okazję. Wyszło akurat tyle ile chciałem - cały słoik ok 4l objętości. Oczywiście siadł mi akumulator i nie ma zdjęcia już po zalaniu - pokażę więc tylko jak się drożdże na wiśniach rozbujały.

Trzymam za nalewkę kciuki - mam nadzieję, że coś z niej będzie. Jeśli chodzi o czwórniak to postanowiłem nie składać broni. Kupię 3-4 kg wiśni i przerobię w sokowniku, żeby mieć pewność, że tym razem będzie wszystko ok.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Wino piwo i plany

Było pracowicie - choć nie będzie fotek. W niedzielę po 13 dniach zabutelkowałem Witbiera. Wyszło go trochę mniej niż się spodziewałem - 18l. Podsumowując tamto zacieranie to kompletna porażka. W smaku dziwny. Chyba przesadziłem nieco z curacao - wyczuwalna jest pomarańcz, ale tak naprawdę coś więcej będzie można powiedzieć dopiero za dwa tygodnie jak się nagazuje i poda się go dobrze schłodzonego. Chyba sobie nie odmówię przyjemności (mam nadzieję) i otworzę sobie jedno na urodziny.
Przy okazji po raz pierwszy płukałem i zebrałem gęstwę. Mam zamiar wykorzystać grzybki przy kolejnym warzeniu - tym razem chyba Belgian Pale Ale. Dostałem butelkę do spróbowania, więc będę wiedział czy ten typ mi smakuje czy też nie. Jak się ze wszystkim uwinę i przede wszystkim zabezpieczę odpowiednią ilość butelek, to powinienem w długi weekend powalczyć.
Z nieco drżącym sercem zlałem wino żytnio-daktylowe. Pływała po nim dziwno nieco śluzowata błona, ale w smaku było normalne. Po prostu młode wino. Postanowiłem zasiarkować i zobaczę co się stanie. Jeśli to infekcja to po hauście powietrza wybuchnie, ale po cichu liczę, że to po prostu zawiesina z pyłku kwiatów czarnego bzu. Pożyjemy zobaczymy.
Ostatnia kwestia - w niedzielę robiłem krem z białego wina. Wykorzystałem moje wino z kiwi - muszę dodać, że z pewnymi obawami bo wino nie nabrało żadnych dodatkowych walorów smakowych. O dziwo w kremie całkiem się sprawdziło. Powiedziałbym, że w połączeniu z miodem wzbogaciło krem o dodatkowe posmaki, zupełnie niezauważalne gdy się je pije. Wygląda na to, że będzie to moje wino kulinarne a ten deser na jakiś czas zagości jako stała pozycja.

sobota, 27 lipca 2013

Kwas & Cydr

W tym sezonie letnim portal http://www.gazeta.pl ostro promuje zarówno małe browary jak i cydr. W zeszłym roku podobnie było z radlerami (czy jak tam się zwie połączenie piwa z sokiem). Staram się być w miarę na bieżąco, więc jak przeczytałem, że w sklepie Delisfera na placu Wilsona można kupić rozlewany z beczki cydr, nie zastanawiałem się przesadnie długo na decyzją by się tam wybrać. Niestety pierwsza wizyta zakończyła się porażką - zamiast cydru, który się skończył kupiłem kwas chlebowy. Dopiero za drugim razem zrealizowałem swój zamiar - a efektem moich działań będzie krótka recenzja zarówno kwasu jak i cydru.
Na początku kilak słów o samym pomyśle. W Delisferze - mają zresztą całkiem fajny wybór piwa w butelkach - powstał przy kasie kącik a nim śmieszne nalewaki z których płyną różne litewskie piwka oraz cydr i kwas. Pomysł bardzo fajny - szkoda tylko, że wszystko lane jest w plastikowe butelki a ze swoją szklaną przyjść nie można - to chyba kwestia systemu nalewania.
Kwas chlebowy bardzo lubię. Ten z Delisfery jest bardzo przyjemny, choć dla mnie nieco za słodki. Wolę bardziej wytrawny. W każdym razie jest orzeźwiający, ładnie musuje - ma dość ciemny kolor i schłodzony jest naprawdę fajnym wyborem żeby ugasić pragnienie w gorące popołudnie.
Cydr jest o smaku gruszkowym - nazywa się chyba Fizz, ma 4,5% i kosztuje 11 PLN za litr (najdroższy wyrób w asortymencie z nalewaka). Nie mogliśmy się powstrzymać by go nie spróbować zaraz pod sklepem. Pierwszy łyk jest bardzo fajny. Cydr półsłodki (znowu jak dla mnie nieco za słodki) delikatnie gazowany o miłym zapachu. Niestety z każdym kolejnym łykiem było coraz gorzej. Czar ostatecznie prysł gdy rzuciłem okiem na etykietkę i skład. Cydr okazał się napojem niskoalkoholowym o składzie: sfermentowany sok jabłkowy, woda, koncentrat soku z gruszki, cukier, co2 i aromat gruszkowy. No cóż wyjaśniło to dlaczego z każdym łykiem cydr smakował coraz bardziej jak alkoholizowana tania, sztuczna oranżada.
Pomysł, żeby kupić sobie piwo/cydr z beczki i w domu wypić jest świetny - gorzej z wykonaniem. Plastikowe butle są oczywiście wygodne, ale dość tandetne - szkoda że wzorem BierHalle albo Browarmi nie można kupić piwa w butli z zamknięciem patentowym. Muszę jeszcze spróbować piwa by sobie ugruntować opinię - słyszałem, że jest całkiem ok - ale cydru nie tylko, że nie polecam, ale wręcz odradzam.
A tu temat na forum gazety - Temat o cydrze

niedziela, 21 lipca 2013

Witbier

Zamówiłem słody z mojego ulubionego sklepu http://homebeer.pl/ , dzięki uprzejmości kolegi Naima z forum Piwo.org otrzymałem gęstwę do piw belgijskich cóż więc mi pozostało jak tylko uwarzyć swojego pierwszego witbiera. 
Przepis na 20l:
- 1,9 kg słodu pilzneńskiego
- 1,2 kg płatków pszenicznych błyskawicznych
- 1,0 kg słodu pszenicznego
- 0,4 kg płatków owsianych błyskawicznych
- 0,3 kg płatków orkiszowych
15g kolendry, 30 g gorzkiego curacao i resztki lubelskiego i marynki - ok 15g każdego.

Płatki skleikowałem - to poszło łatwo. 9,5l wody z płatkami oraz 200g słodu podgrzane do 60 C - trzymane 30 min, podgrzanie do 75 C - 15 min, podgrzanie do 92 C - ok 20 min.
Następnie dodałem cały słód i 5,5l wody. Zagrzałem do 66 C - trzymane 90 min, 72 - 15 min i mashout.
Do tego momentu wszystko szło zgodnie z planem. Kłopoty zaczęły się przy filtracji, która żadną miarą nie chciała przebiegać w tempie akceptowalnym. Ostatecznie po 4 godzinach resztki odcisnąłem - i całość bardzo mętna poszła do gara. 
Oczywiście jak łatwo się domyśleć spuszczanie brzeczki po chmieleniu też trwało ze 2h - dużo zostało w garze bo już nie miałem siły. Efekt końcowy - mizerny dość - cienkusz 8 blg i silna decyzja by dokonać pewnych modernizacji w browarze bo tak dalej być nie może.
Pozytywne aspekty są trzy:
- brzeczka po chmieleniu była całkiem smaczna - więc może coś z tego będzie
- w tym roku postanowiłem, że muszę lekko usprawnić sposób wysładzania i filtracji a w planach jest zrobienie kopii braumeistera
- spaghetti z zielonym pesto wyszło pyszne.

sobota, 13 lipca 2013

Znów o Cydrze

Jako wielbiciel cydru, staram się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję by kosztować tego jakże zacnego napoju w kraju nad Wisłą. Nie szukam przy tym cydru specjalnie - bo nie jest jakoś strasznie go znaleźć i kupić - zdaje się na czysty przypadek.
Dziś mogę się podzielić z wami dwiema degustacjami - nieco niestety spóźnionymi. Degustacja numer jeden miała miejsce w niezwykle sympatycznym Barze pod Kopytem. To miłe miejsce sąsiaduje z klubem do którego chodzę, więc czasem dla relaksu jak nie jesteśmy z samochodem wpadamy tam na piwo. Bardzo je zresztą polecam - czeskie SKALAKI są przepyszne a ich - ceny 6-7 PLN w zależności od ekstraktu - bardzo zachęcające. Ale nie o tym - gdyż podczas ostatniej wizyty na kiju pojawił się cydr, który bez wahania zamówiliśmy. Pojemności szklanki nie znam - ale obstawiam, że była to IKEA 350 ml - trochę mało jak za 9 PLN. Cydr jaśniutki, lekko musujący. Jak dla mnie za słodki i trochę taki sztuczny. Wypity bez przymusu, ale przy kolejnej wizycie w Kopycie na pewno zamówimy piwo.
Druga degustacja do cydr z Lidla. Niestety moje dotychczasowe doświadczenie z cydrem lidlowym było bardzo słabe więc trochę z obawą kupiłem tylko jedną butelkę. Miłe zaskoczenie 0,75 kapslowane 7 PLN. Poprzednio piliśmy coś co smakowało starą, stęchło piwnicą a tu bardzo pozytywnie. Ładnie nagazowany, nie za słodki - delikatnie smakujący jabłkami. Naprawdę smaczny. Z nadzieją, że uda się nabyć więcej pojechaliśmy w weekend - lecz niestety po cydrze nie było ani śladu. Jak ktoś go zauważy polecam z czystym sercem.


wtorek, 9 lipca 2013

Orzechówka wg. Cieślaka

Pewnie troszkę za wcześnie, ale postanowiłem już teraz przygotować zaprawę do orzechówki przygotowanej wg. przepisu Cieślaka - oczywiście nie na 10l bo do końca życia pewnie tylko bym pił orzechówkę.
Zebrałem 15 zielonych orzechów - ważyły 250g, poszatkowałem je na niewielkie kawałki i zalałem 600ml spirytusu 70%. Zaprawa będzie sobie w takiej formie stać 4-6 tygodni. Potem zlanie, kolejne półtora miesiąca na ułożenie się smaków i sporządzimy z niej wódkę. 
Docelowo powinno wyjść ok 2l czyli i tak aż nadto. Myślę raczej o wersji półsłodkiej podawanej do deserów, niż gorzkiej nalewki na żołądek, ale oczywiście przyszłość wszystko zweryfikuje. 
Dodam, że obecnie nalew ma kolor zielony - trochę w typie kandyzowanych zielonych wiśni. Mam nadzieję, że z czasem nabierze bardziej szlachetnej barwy.



Po 24h
Po zalaniu

sobota, 6 lipca 2013

Co tam panie w Polityce?

Co tam Panie w Polityce? To oczywiście kwestia Czepca z Wesela Stanisława Wyspiańskiego, ale od razu uspokajam - nie zmieniam profilu blogu i nadal będzie o alkoholu.
W najnowszej Polityce (27/2013) można przeczytać krótki artykuł Adama Grzeszaka o małej rewolucji, która dokonuje się na polskim rynku piwnym. Dzięki modzie na piwowarstwo domowe coraz większa ilość konsumentów poszukuje piw innych niże koncernowe eurolagery. Swoje pięć minut przeżywają niewielkie browary, które skazywane były na pożarcie przez Wielką Trójkę. Jest coraz więcej fajnych miejsc, dobrze zaopatrzonych sklepów, dobrych i ciekawych piw - i choć te ostatnie są znacznie droższe niż koncerniaki to rzesza ich amatorów rośnie. To cieszy.
W artykule można znaleźć wypowiedzi absolutnych gwiazd domowego piwowarstwa - które teraz próbują swoich sił na arenie browarów rzemieślniczych - Tomasza Kopyra, Agnieszki Łopaty oraz załogi browaru Artezan.
W sumie artykuł całkiem miły, szkoda jednak, że temat potraktowany strasznie powierzchownie. Pijąc swojego schłodzonego dolniaka cieszę się nie jestem skazany na monotonię, którą do niedawna wiało na polskich pułkach. A ponieważ piwko rozdaję to mam nadzieję, że kilka innych osób przekona się do smaku prawdziwego piwa a nie wyrobów piwodpodonych. 
Wasze zdrowie !

niedziela, 23 czerwca 2013

Niespełnione obietnice - Casillero del Diablo - Reserva Merlot 2011 Chile

Na forum portalu Alkohole Domowe kolega ta_moko zaproponował by wspólnie wybierać, degustować a następnie dzielić się opiniami o winach. Absolutnie nie mam, żadnych kwalifikacji i jakiejś  wiedzy somalierskiej, ale inicjatywa mi się spodobała i postanowiłem brać w niej udział.

Na pierwszy ogień - trochę dla mnie pechowo, bo raczej nie gustuje w winach czerwonych - poszło Casillero del Diablo - Reserva Merlot 2011 Chile

Może najpierw kilka słów o CdD czyli Diabelskiej Szafce. CdD jest marką winnic Concha y Toro - jednego z największych producentów wina w Chile. Concha specjalizuje się w winach czerwonych. Cassiliero del Diablo - w poszczególnych latach zdobywało za swoje wina różne nagrody. Brzmi to bardzo obiecująco a cena wina nie powala - 30 pln za butelkę. 

Pojawiła się dobra okazja do degustacji - przychodzili goście - więc do wina zaplanowaliśmy podanie deski serów. Wino najpierw dobrze schłodzone, następnie na godzinę przed wyjęte z lodówki przelane do karafki i pozostawione na przeszło godzinę by pooddychało i nabrało odpowiedniej temperatury. 

Wino w kolorze bardzo intensywne, wpadające w refleksach w fiolet. Wspaniały zapach, w którym dominuje czarna porzeczka i leśne owoce, obiecuje intensywne w smaku złożone wino. Pierwszy łyk i czujemy dębową beczkę na początek, w środku i na końcu. Choć wino jest jak dla mnie za mocne (13,5%), alkohol nie jest wyczuwalny w smaku - ale idzie do głowy. No to może mała przegryzka - serek pleśniowy, oliwka, kawałek kabanosika - kolejny łyk ... znowu beczka ... i tak do końca.  Jak dla mnie rozczarowanie. W smaku nie zostaje nic z obiecywanych aromatów a wino jest płaskie i papierowe. Nawet nie, że jest niesmaczne, ale trudno mi cokolwiek więcej o nim napisać. Spodziewałem się wina bogatego w smaki a tu jeden wymiar - do obiadu nawet ujdzie, żeby przepłukać sobie usta, ale w tej cenie można kupić znacznie lepsze wina.

Butelka się skończyła - był jeszcze jeden Merlot - hiszpański 2011, ale zgodnie uznaliśmy, że na ten wieczór starczy z czerwonym winem - leciutkie Vinho Verda dużo bardziej nam pasowało.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Trójniak głogowy - zlania nr 2 i 3

Obiecywałem, że się wezmę do roboty to spełniam obietnicę. Dzięki paczce od brata stałem się posiadaczem kolejnej damy 5l - która bardzo była potrzebna. Pozwoli mi na spokojne przeprowadzenie miodowego remanentu w piwnicy - oraz serię próbek czy wszystko idzie w dobrym kierunku.
Na pierwszy ogień poszedł trójniak głogowy. Poprzednio zlewany 4 miesiące temu. Podtrzymuje to co pisałem poprzednio o klarowanie - idzie rewelacyjnie. Dama zlewana po raz trzeci zrzuciła trochę osadu, ale jakbym się musiał gdzieś śpieszyć śmiało bym ją butelkował i wstydu by nie było. Nie widać tego na zdjęciach, ale w kieliszkach miody są raczej jasne - piękne złoty kolor. Miód niestety stracił z aromatu - pachnie gorzej niż poprzednio, dość ostro i w sumie mało przyjemnie. W smaku znaczna poprawa - złagodniał, stracił posmaki drożdży. Dama zlewana drugi raz - też ładnie sklarowana - zrzuciła za 2 cm osadu - modelowy przykład kiedy można dokonywać obciągu po pierwszym zlaniu.  Młodszy ma lepszy zapach - intensywny, przyjemny, ale dużo gorszy smak - ostry i bez cienia harmonii.
Mam straszną frajdę przy zlewaniu i próbowaniu miodu z obu baniaków. Pierwszy ma bardziej intensywny kolor (więcej barwników wyługował z głogu), ale w kieliszku wyglądają bardzo podobnie. Przy porównaniu wspaniale widać (albo raczej czuć) jak miód się zmienia w trakcie dojrzewania. Myślę, że dam mu czas - zajrzę do niego na jesieni. Kolejny raz zleję myślę, że już połączę i dorzucę kostek dębowych. O butelkowaniu pomyślę za rok ... może półtora.


Przy okazji pochwalę się nowym nabytkiem - obiektyw manual helios. Fotki pojedyncze są nim robione. Myślę, że nie ma dużej różnicy w jakości a ile zabawy przy sesji.


 

niedziela, 26 maja 2013

Bathub Gin - degustacja

Mój gin stał z botanikami przez jakieś 36h. W międzyczasie kilka razy go zamieszałem. Następnie dobrze przefiltrowałem - zawsze mnie denerwuje jak mam w butelce pływające paproszki.
W ciągu tych 36h gin zmienił barwę na jasnożółtą nabrał też naprawdę przyjemnego zapachu ginu. Jednak ani kolor, ani zapach nie miałyby znaczenia gdyby gin wyszedł niesmaczny. Próbki przy przelewaniu nie mówiły wiele - jałowcówka, ale w końcu kto pije gin czysty?
Zanim przystąpiłem do testów minęły jeszcze dwa dni, w końcu dziś wieczorem pobawiłem się w barmana. Miarka ginu, plasterek limonki, kostka lodu i Kingsley - jednym słowem klasyka.
I muszę przyznać, że spotkała mnie całkiem miłą niespodzianka. Od razu powiem - nie jest to klasa Bombay Sapphire, ale ... jest dobrze. Na pewno smaczniejszy - bardziej delikatny - niż zwykły gin Lubuski. Razem z żoną umieściliśmy go na tej samej półce co Seagrams - ciut delikatniejszy niż czysty i ostrzejszy niż Seagrams Lime. Jak dla mnie to naprawdę miła niespodzianka jak na efekt osiągnięty z cukrówki po 36h. Na pewno będę go powtarzał, szczególnie jak będzie się szykowało wyjście na imprezę - bo warto. Zresztą chciałbym się jeszcze wypróbować inne dodatki - np. anyż.



środa, 22 maja 2013

Bathtub Gin

Po pierwsze wiem, że strasznie się opuściłem - w najbliższym czasie nadrobię zaległości. Dziś troszkę o wynalazku - domowym ginie. Gin lubię - od dawna powtarzam, że skoro nie szkodzi Królowej Matce, to i mi nic po nim nie będzie. Bathub Gin to wynalazek amerykański z okresu prohibicji. Pędzono wówczas na potęgę bimber zbożowy, który, gdyby miał okazję leżakować w dębowych beczkach stałby się pewnie niezłą whiskey, jednak okazji nie miał. Popyt duży, państwo na karku więc nikt nie myślał o tym by trzymać beczki tylko starano się jak najszybciej upłynnić towar. A, że świeży bimber z PotStilla jest raczej podły, to było trzeba jakoś sprawić by wykręcał nieco mniej. I tak narodził się Bathub Gin - jałowiec, oraz różnego rodzaju zioła zalewało się rozcieńczonym bimbrem i następnego dnia można było lać w butelki i dostarczyć spragnionym klientom. 
Tyle z historii.Wzorowałem się na tym co znalazłem w googlach. Na próbę nastawiłem 0,5l, żeby wiedzieć czy to w ogóle będzie pijalne.

Składniki:
  1. 305 ml wody
  2. 210 ml spirytusu
  3. łyżeczka suszonych jagód jałowca
  4. 2 małe ziarnka ziela angielskiego
  5. ziarnko pieprzu
  6. ziarnko kardamonu
  7. szczypta nasion kopru włoskiego
  8. dwie szczypty nasion kolendry
  9. po kawałku suszonej skórki z pomarańczy i pomelo.

Do butelki najpierw woda, potem spirytus (nawet nie zmętniał więc chyba niezły), potem nie czekając na przegryzienie się botaniki. Za dzień max dwa zobaczę jaki efekt.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Czeska dziesiątka - degustacja

Ostatnio miałem mało czasu by pisać na blogu, ale to nie znaczy, że zupełnie nic nie robiłem. Może nie były to jakieś spektakularne działania, ale przyciąłem winorośl, zlałem na cichą drugiego dolniaka i ostatnio dodałem partie cukru do żytniego. Więc choć mało postów w kwietniu to jednak coś robiłem.

Minęło 10 tygodni od warzenia dziesiątki więc czas na pierwszą degustację. Co prawda pierwsza odbyła się na zawartości kontrolnego peta - ale dziś otworzyłem pierwszą butelkę. Jednym słowem nie jest źle - a wręcz jest dobrze. Na pewno najlepsze z piw, które do tej pory uwarzyłem. 
Kolor słomkowy, niestety mało klarowny (choć jakoś mi to nie przeszkadza). Goryczka bardzo delikatna, dużo bardziej niż w brzeczce po warzeniu. Piana niezbyt wysoka, ale wreszcie utrzymująca się ładnych parę minut. Nasycenie jak dla mnie ok - cały czas delikatnie musuje. Piwo jest bardzo lekkie, ale czuć gorzki posmak trochę jak w Pilsner Urquell - to lubię. Naprawdę niesamowite dla mnie jest to jaką kolosalną różnicę w jakości piwa zrobiła zmiana sposobu zacierania. Na zdrowie :D


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wino z żyta - wersja 1.

Zachęcony bardzo fajnym artykułem o winie żytnim - naprawdę polecam przeczytać http://www.winodomowedwazero.blogspot.com/2013/02/wino-zytnie-nowa-odsona.html też postanowiłem nastawić podobne wino. 
Co prawda nad żytnim myślałem już dość długo, ale zawsze problemem była dostępność żyta. W końcu po długich poszukiwaniach nabyłem 4kg na bazarku na Kole. Zamiast wody bananowej lub rodzynek dodałem dla ciała 0,5 kg suszonych daktyli - co mi się ostały po winie daktylowym. Zresztą myślę nad tym by nie przetestować także przepisów z artykułu i nie porównać tego co wyszło. Ale po kolei:

1,3 kg żyta przepłukałem i przebrałem - straszna robota
0,5 kg daktyli pokroiłem na połówki i zalałem na kilka godzin wodą.
Żyto odkaziłem 50g kwasku cytrynowego rozpuszczonego w 2l wody - dołożyłem namoczone daktyle oraz jakieś 30g suszonych kwiatów czarnego bzu.
dodałem 1kg cukru rozpuszczony w 5l wody
drożdże ENARTIS CS + pożywka ENARTIS SUPERVIT

Za tydzień dodam pozostały cukier - 0,5 kg oraz 2l wody. Liczę na ok 10l, oczywiście wytrawnego, lekkiego wina o mocy ok 11% 







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...