Minęło 10 tygodni od warzenia dziesiątki więc czas na pierwszą degustację. Co prawda pierwsza odbyła się na zawartości kontrolnego peta - ale dziś otworzyłem pierwszą butelkę. Jednym słowem nie jest źle - a wręcz jest dobrze. Na pewno najlepsze z piw, które do tej pory uwarzyłem.
Kolor słomkowy, niestety mało klarowny (choć jakoś mi to nie przeszkadza). Goryczka bardzo delikatna, dużo bardziej niż w brzeczce po warzeniu. Piana niezbyt wysoka, ale wreszcie utrzymująca się ładnych parę minut. Nasycenie jak dla mnie ok - cały czas delikatnie musuje. Piwo jest bardzo lekkie, ale czuć gorzki posmak trochę jak w Pilsner Urquell - to lubię. Naprawdę niesamowite dla mnie jest to jaką kolosalną różnicę w jakości piwa zrobiła zmiana sposobu zacierania. Na zdrowie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz